Ginekologia i Położnictwo
W Klinice Położnictwa i Ginekologii Szpitala Zespolonego w Kielcach można zaobserwować w ostatnich latach dynamiczny wzrost liczby pacjentek, co świadczy o ogromnym uznaniu pacjentek. Oddział posiadający III, najwyższy poziom referencyjności ma obowiązek przyjąć wszystkie najcięższe przypadki z regionu. Do kliniki trafiają obecnie nawet kobiety z terenu południowej Polski.
W wakacje, w WSzZ rodzi każdego dnia 9 – 10 kobiet. Lekarze szacują, że liczba porodów w szpitalu w 2016 roku wzrośnie do ponad 2 tysięcy (w 2014 było ich 1740 porodów, a w 2015 już – 1902)
– Jeśli chodzi o ginekologię, tam też trafia bardzo duża liczba pacjentek i wykonujemy coraz więcej zabiegów. Poszerzamy zakres o nowe techniki operacyjne. Oddział pracuje pełną parą – przekonuje doktor nauk medycznych Grzegorz Wydrzyński, zastępca kierownika Kliniki Położnictwa i Ginekologii WSzZ. Dodaje, że o ile porody są nielimitowane, tak w przypadku procedur ginekologicznych, NFZ nie płaci za wszystko. Z kliniki nie są odsyłane żadne pacjentki, które potrzebują pomocy.
– Nie patrzymy na pieniądze, ale nowoczesna medycyna jest droga. Trzeba angażować większe siły ludzkie i materiałowe – przekonuje Grzegorz Wydrzyński.
Neonatologia
Grażyna Pazera – kierownik Kliniki Neonatologii Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach zwraca uwagę, że najważniejsze dla jej zespołu jest to, że dzięki utworzeniu ośrodka III poziomu opieki perinatalnej, i dodatkowym miejscom intensywnej terapii, w regionie zaczęło umierać w okresie okołoporodowym mniej noworodków. Wskaźniki poprawiły się na tyle, że województwo świętokrzyskiego z ostatniego miejsca w kraju, awansowało do grona najlepszych regionów i utrzymuje wysoką pozycję, niezmiennie od kilku lat.
– To są problemy medyczne poważne, niezwykle skomplikowane, wymagające bardzo specjalistycznego leczenia i są niezwykle kosztochłonne. Wymagają ogromnej wiedzy ze strony personelu, ale również bardzo dużych nakładów finansowych i nie zawsze jest tak, że wniosą ze sobą zysk finansowy dla szpitala – tłumaczy Grażyna Pazera. Neonatolog opowiada o kobietach z zagrożoną ciążą, które spędzają w WSzZ wiele tygodni, a w tym czasie na dziecko, które może przyjść na świat w każdej chwili, czeka przez 24- godziny na dobę, stanowisko intensywnej terapii, tak by noworodka można było tam umieścić, w sytuacji zagrożenia jego życia. Zespół Kliniki Neonatologii pełni ciągły „ostry dyżur”. Jak mówi doktor Grażyna Pazera, personel pracuje w wielkim napięciu i nieustannej gotowości do ratowania zdrowa i życia, tak jak strażacy.
Leczenie noworodków jest bardzo kosztowne, zwłaszcza wcześniaków urodzonych z ekstremalnie niską masa ciała, które muszą przebywać w szpitalu bardzo długo, nawet około 100 dni. – Jesteśmy lekarzami – ludźmi, którzy mają obowiązek ratować życie innego człowieka, niezależnie na jakim etapie rozwoju się znajduje! To powołanie i zadanie szpital wypełnia z nawiązką, cieszymy się, że efekty są bardzo dobre – powtarza Grażyna Pazera. I dodaje, że najważniejsze jest to, że udaje się ratować życie dzieci, które rodzą się przed terminem porodu, nawet tych najmniejszych już od 24 tygodnia ciąży, z masą ciała zaledwie 500 gram. Większość z nich rozwija się prawidłowo. Dzieci te mają prawo do dobrze zorganizowanej opieki medycznej, niezależnie jakie pociąga to za sobą koszty. W rezultacie, dalekosiężny rachunek ekonomiczny dla społeczeństwa zawsze jest dodatni, co dokładnie obliczyli Amerykanie.
– Mamy trzeci poziom referencyjności i większość dzieci wymaga wzmożonego nadzoru. Codziennie w oddziale na pierwszym piętrze przebywa 30 noworodków. Czy można wyobrazić sobie, że dwie położne dadzą radę wykonać wszystkie obowiązki w opiece nad 30 noworodkami i do tego uczestniczyć przy porodzie kolejnych dzieci na sali porodowej? Noworodki muszą być bezpieczne i potrzeba o wiele więcej położnych i pielęgniarek – podkreśla Grażyna Pazera i opowiada, że czasami personel opada z sił. Tak jak i lekarze, neonatolodzy pracują ponad siły, ponieważ jest ich zbyt mało.
Neurochirurgia
Liczba pacjentów – od kilku do kilkunastu procent rocznie – wzrasta również w Klinice Neurochirurgii WSzZ. Zwiększa się liczba i charakter operatywy.
– Coraz częściej są to zabiegi wymagające zastosowania drogich implantów, które wiążą się z wysokimi kosztami leczenia tych pacjentów. Są to implanty stosowane m.in.: do embolizacji malformacji naczyniowych mózgu, do nowoczesnych zabiegów wewnątrznaczyniowych – tłumaczy Jacek Gołębiowski, kierownik Kliniki Neurochirurgii. Także większość rozbudowanych operacji kręgosłupa opiera się o implanty nowej generacji z tworzyw lub metali takich jak tytan, syntetyczne struktury, które przypominają kość.
To zdecydowanie podraża koszt leczenia pacjenta, ale bez tego, jak tłumaczy Jacek Gołębiowski, nie byłoby tak bardzo dobrych efektów. – Operacje kręgosłupa, zrobione raz, przy pomocy implantów, eliminują konieczność powtórnych zabiegów, a także cierpienie i ryzyko kalectwa, a nawet śmierci pacjenta – podkreśla kierownik neurochirurgii w WSzZ.
Wysokie koszty leczenia są także w przypadku chorych z niebezpiecznymi dla życia tętniakami.
Tym samym, wzrost liczby pacjentów, który oznacza wzrost prestiżu oddziału, wiąże się również ze wzrostem kosztów funkcjonowania kliniki. Składa się na także użytkowanie bardzo nowoczesnych urządzeń (neuronawigacji, monitoringu itp.) , które są niezbędne, przy wykonywaniu skomplikowanych operacji.
Kardiochirurgia
Klinika Kardiochirurgii działa w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach od siedmiu lat.
O ile w pierwszym roku działalności, lekarze wykonali niewiele ponad 200 zabiegów, tak w 2016 liczba operacji przekroczy 600.
– Stajemy się w tym momencie jednym z większych ośrodków w kraju, a na pewno ośrodkiem w którym wykonuje się najwięcej operacji kardiochirurgicznych na jednym stole operacyjnym – mówi doktor nauk medycznych Edward Pietrzyk – kierownik Kliniki Kardiochirurgii WSzZ.
Jak dodaje, w oddziale stale poszerzane jest spektrum zabiegów. W tym roku, kardiochirurdzy z Kielc zamierzają rozpocząć wykonywanie ablacji, równocześnie z operacjami kardiochirugicznymi. Zmieniają się metody wykonywania zabiegów – coraz więcej realizowanych jest przez tak zwany „mały dostęp”. – Głównie dotyczy to operacji wymiany zastawek aortalnych oraz częściowo operacji pomostowania tętnic wieńcowych, w chorobie wieńcowej serca – mówi doktor Pietrzyk. Zaznacza, że trzeba pamiętać o tym jak bardzo, w ostatnich latach, zmieniła się przekrój pacjentów, którzy są operowani na kardiochirurgii.
– W początkach mojej kariery, przeciętna wieku chorych na oddziale to było około 40 – 50 lat. W tej chwili normą jest pacjent, który ma 75 lat i równocześnie wzrasta nam odsetek pacjentów, którzy są operowani w wieku 80 lat i powyżej. Najstarszy pacjent, który z dobrym skutkiem był u nas operowany miał 91 lat – opowiada Edward Pietrzyk.
Procedury, w przypadku pacjentów, niezbyt obciążonych, u których wykonywane są operacje nieskomplikowane, bilansują się, ale jeśli jest to chory, który ma dodatkowe obciążenia, a takich osób przybywa, pojawia się problem ze zrównoważeniem kosztów.
80-procent pacjentów wychodzi ze szpitala między piątą, a ósmą dobą po operacji kardiochirurgicznej. Hospitalizacja 20-procent chorych jest wydłużona z racji dodatkowych komplikacji, wynikających ze stanu ogólnego pacjenta i dodatkowych schorzeń – bo są to coraz starsi pacjenci.
Tacy chorzy, którzy mają więcej problemów, zwykle pochłaniają więcej z budżetu szpitala.
Mimo ciężkiej sytuacji służby zdrowia, w obliczu niedoszacowanych kosztów wielu procedur, dla personelu Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach najważniejszy jest pacjent. Świadczy o tym wzrost liczby hospitalizacji i nadwykonania w większości klinik placówki.